Bilet do ojczyzny
Vladimir Nabokov (pierwszy z lewej) z rodzeństwem: Kiriłem, Olgą, Siergiejem i Jeleną. Jałta, listopad 1918 r.
Autobiografia Vladimira Nabokova jest wyjątkowa z dwóch powodów. Po pierwsze: stanowi klucz do twórczości autora "Lolity", będąc "prafabułą" wielu jego utworów; a po drugie: jest niesłychanie literacka, wysmakowana stylistycznie, kompozycyjnie wyrafinowana. "To ta literackość - pisze w posłowiu Leszek Engelking - pozwala na zbudowanie dystansu, dzięki czemu tekst nie może nigdy osunąć się w sentymentalizm, którego Nabokov nie znosi i którego wystrzega się jak zarazy (...)".
"Pamięci, przemów" to najpóźniejsza wersja autobiografii Nabokova, wydanej po angielsku w 1967 roku. Snuje w niej wspomnienia z dzieciństwa i młodości, obejmujące lata 1903 - 1940. Nawiasem mówiąc, właśnie do 1940 r. utwory swoje podpisywał pseudonimem W. Sirin. Wymieniając autorów rosyjskich poznanych na emigracji: Chodasiewicza i Bunina, Ałdanowa i Kuprina, Cwietajewą i Ajchenwalda, przyznaje w autobiografii: "najbardziej interesował mnie oczywiście Sirin. Należał do mojego pokolenia. Pośród młodych pisarzy wyrosłych na wygnaniu był najbardziej samotny i najbardziej nonszalancki".
Pisarz zamierzał napisać kolejny tom wspomnień, tym razem z lat 1940 - 1960. Chciał opowiedzieć m.in. o swej przyjaźni z Edmundem Wilsonem i, rzecz jasna, o amerykańskich łowach na motyle (Nabokov przez pewien czas pracował naukowo w Muzeum Zoologii Porównawczej Uniwersytetu Harvarda). "W moich zwojach i tyglach - pisał - wciąż parują pewne substancje ulotne i topią się pewne metale". Do końca jednak metale te się nie stopiły i zapowiedziany tom "Pamięci, mów dalej" nigdy nie powstał.
Sztuczki z zapałkami
Już niemal na samym początku książki autor wyjaśnia, co jest dla niego w autobiografii najważniejsze. Przypomina epizod z 1904 r., gdy petersburski dom Nabokovów odwiedził przyjaciel rodziny, sławny generał Kuropatkin. Pięcioletni wtedy Vladimir Nabokov zapamiętał, że gość, który tego samego dnia otrzymał rozkaz objęcia naczelnego dowództwa nad armią rosyjską walczącą z Japonią na Dalekim Wschodzie, pokazywał mu sztuczki z zapałkami.
Piętnaście lat później ojca autora "Pamięci, przemów", uciekającego z opanowanego przez bolszewików Sankt Petersburga na południe Rosji, zaczepił na moście siwobrody starzec w baraninie. Kuropatkin, bo on był tym starcem, prosił o ogień.
Śledzenie wątków, jak ten - z zapałkami, "tropienie takich deseni tematycznych - powiada Nabokov - powinno, moim zdaniem, stanowić prawdziwy cel autobiografii".
Zdechły szczur
Rodzina Nabokovów, emigrując z Rosji, rozstała się z rajem. Raj ten znajdował się w Petersburgu i w jego okolicach, w wiejskich majątkach: Wyra, Rożdiestwieno, Batowo. Pierwszy należał do matki Vladimira, drugi - do jej brata, Wasilija Rukawisznikowa, w skrócie zwanego Ruką. Nieco, rzekłbym, ekscentrycznego. Ten dyplomata jąkał się i miał kłopoty z wymawianiem spółgłosek wargowych, zmienił więc imię swego stangreta z Piotra na Lwa... Ojciec pisarza - zdeklarowany liberał miał mu to za złe, zarzucając powinowatemu mentalność feudała.
Nabokovowie żyli w luksusie. Do Szkoły Tieniszewa, jednej z najlepszych w Petersburgu, odwożono Vladimira jedną z dwóch posiadanych limuzyn, a przed wysiadającym chłopcem szofer w liberii uchylał czapkę. Nauczyciele prosili ucznia, by kazał zatrzymywać samochód kilka przecznic wcześniej i do szkoły dochodził, nie drażniąc innych wychowanków jaśniepańskim zachowaniem. "Zupełnie jak gdyby szkoła pozwoliła mi nosić zdechłego szczura za ogon - komentował po latach wyraźnie rozeźlony Nabokov - pod warunkiem, że nie będę wywijał nim ludziom pod nosem".
Wujek Ruka zostawił Vladimirowi majątek, "którego wartość równałaby się dzisiaj sumie paru milionów dolarów, oraz posiadłość wiejską z dworem zdobionym białymi kolumnami na zielonym wzgórzu ze skarpą, a także dwa tysiące akrów dzikich lasów i torfowisk". Wszystko to, i dużo, dużo więcej, Nabokovowie stracili w czasie rewolucji, ale pisarz mocno akcentuje fakt, że jego "zadawniony (datujący się od roku 1917) spór z dyktaturą sowiecką absolutnie nie dotyczy kwestii własności. Żywię bezbrzeżną pogardę dla emigrantów, którzy nienawidzą bolszewików za to, że ukradli im pieniądze i ziemię. Nostalgia odczuwana przeze mnie latami sprowadza się do hipertroficznego poczucia utraconego dzieciństwa, nie zaś do żalu za utraconymi banknotami".
Ekologiczna nisza
"Jego Rosja - pisze Leszek Engelking - przestała istnieć w realnym świecie, ale istniała dalej w innym miejscu i w innym wymiarze - w jego myśli. Była więc z nim bezustannie, podróżowała w jego głowie, z kraju do kraju, pojawiała się to tu, to tam, ale przede wszystkim na biurku pisarza, stała się - by tak rzec - Rosją przenośną".
Nabokov w autobiografii zastrzega sobie zresztą "prawo do tęsknoty za niszą ekologiczną": "... Pod mej Ameryki niebem/ Często wzdychać do siebie/ Za tym jednym zakątkiem Rosji".
W 1927 r. w wydawanej w Berlinie emigracyjnej gazecie "Rul" (Ster) - w której stale publikował jego ojciec, zanim w 1922 r. zastrzelił go polityczny przeciwnik, po latach rosyjski faszysta i hitlerowski kolaborant - Vladimir Nabokov opublikował wiersz "Bilet". Kończył się on tak: "I jest już na świecie wiele lat/ ów obojętny, powolny subiekt,/ który otworzy tajemną szufladę/ i wyda mi bilet do ojczyzny".
Odpowiedź nadeszła, skądżeby - z samej Moskwy. Na łamach "Prawdy" zdolności profetyczne zademonstrował osławiony Diemian Biedny. Z wyraźną satysfakcją w wierszu "Bilet na tamten świat" napisał: "No cóż? Możecie do woli w Berlinie phantasieren./ Ale żeby rozewrzeć kleszcze radzieckie,/ Wam - i tobie, biedny poecino Sirin! -/ Wypadnie czekać do grobowej deski!".
Żelazny kaganiec
Nabokov przechowywał pamięć o dawnej Rosji, której bynajmniej nie idealizował, ale dostrzegał jej wartości. "Za panowania carów - pisał - mimo ich z gruntu bezrozumnych i okrutnych rządów, Rosjanin miłujący wolność miał nieporównanie więcej możliwości wypowiedzi (...). Kiedy aresztowano rewolucjonistów, zesłanie do Tomska lub Omska było urlopem wypoczynkowym w porównaniu z obozami koncentracyjnymi wprowadzonymi przez Lenina".
Lata emigracyjne potraktował Nabokov w autobiografii raczej pobieżnie. O kolejnych krajach, gdzie przebywał, pisze z ironią, a czasem - o Niemczech i Francji - z nieskrywaną niechęcią. O swoich studiach w Anglii mówi tylko tyle, że z równym powodzeniem jak w Cambridge mógłby się uczyć na politechnice w Tiranie. Ale rozwija np. wątek brązowych jamników, ulubieńców jego matki, towarzyszących jej wszędzie, także później - na emigracji, w Pradze, gdzie dożyła 1939 roku, utrzymując się ze skromnej emerytury przyznanej jej przez rząd czeski.
Jeszcze z 1930 roku przyszły autor "Daru" zapamiętał przywiezionego z Rosji Boxa II (dziadkami jamnika byli Quina i Brom doktora Antoniego Czechowa), "jak człapał niechętnie na spacery z panią, kolebał się poirytowany, zostając daleko w tyle, bardzo już stary i rozjuszony długim czeskim żelaznym kagańcem - emigracyjny pies w połatanym, niedopasowanym przyodziewku".
Vladimir Nabokov "Pamięci, przemów. Autobiografia raz jeszcze". Przeł. Anna Kołyszko. Posłowie: Leszek Engelking. Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa 2004.
KRZYSZTOF MASŁOŃ